W ostatni weekend byliśmy na spływie Dunajcem. Pojechaliśmy we czwórkę: ja, mój M. i jego kolega z pracy z dziewczyną. Pogoda nam dopisała, mimo, że zapowiadało się inaczej. Towarzystwo było super. Świetnie się bawiliśmy. Ja po raz pierwszy na jednoosobowym kajaku na Dunajcu. Strasznie bałam się wywrotki i nie chodziło wcale o to, że nie umiem pływać (byłam przecież w kapoku) , ale o to, że woda była strasznie zimna:) Na szczęście nie wylądowałam w niej, chociaż parę razy zawisłam na kamieniach i musiałam zamoczyć nogi. Ale szum fal, piękne widoki, słoneczko i woda tryskająca na twarz wynagradzały wszelkie niedogodności. Myślę, że towarzysze wyprawy mieli takie same odczucia.
Zamieszczam parę zdjęć, tylko swoich, ponieważ nie pytałam o zgodę znajomych.
do startu gotowa...
jest po prostu super, a jeszcze długa droga przed nami...
profesjonalistka... hehehe
nie ma to jak piękne góry w tle...
czasem woda chlapie w twarz...
i można sobie ją pociągnąć nosem, co widać po minie
są też miejsca gdzie można się zrelaksować...
i "zbliżyć" :)) Kamila będzie wiedzieć o co chodzi:) A na koniec na rozweselenie:
Ja też pójdę w ślady taty...

Coś w tym jest, bo ze słów, które Kamil wypowiada, słowo "kajak" brzmi najładniej i najwyraźniej:)